Historia ostatniej dekady piłkarskiego Zawiszy w pigułce.
Piłkarski Zawisza w ostatnich latach nie ma łatwego życia. W czerwcu 2009 zakończył się pewien etap w historii klubu. Klub po wielu trudnych latach odbudowy od poziomu V ligi awansował do centralnych rozgrywek piłkarskiej II ligi i mając zespół złożony głównie z wychowanków i zawodników z regionu się w tej lidze utrzymał. To był efekt kilkuletniej, ciężkiej, społecznej pracy, która nie była nastawiona na zysk, ani poklask.
Po wygranym niesamowitym meczu wyjazdowym w Sosnowcu Zawisza Bydgoszcz pokonał 3:4 Zagłębie, bezpośredniego rywala w walce o utrzymanie i zapewnił sobie dalszy byt w II lidze bez konieczności rozgrywania baraży. Bramki w Sosnowcu strzelali Szymon Maziarz, Rafał Piętka i Marcin Tarnowski, zawodnicy z naszego regionu. To było zwieńczenie wysiłku wielu trenerów, działaczy, wieloletniego sprawnego funkcjonowania całej drabinki szkoleniowej, w większości niewidocznej. Drużyna seniorów jest jak wierzchołek góry lodowej. Widać jej szczyt, ale większość zanurzona jest pod wodą i pozostaje niewidoczna. Wtedy wierzchołek tej góry lodowej zaczął się powoli wyłaniać. Pokazał się na poziomie II ligi centralnych rozgrywek piłkarskich.
|
Trybuny i oprawy Zawiszy szybko zyskały rozpoznawalną w Polsce markę. To też była praca ogromnej grupy ludzi. |
Jaka była skala trudności tej misji pokazały następne lata.
Żadnemu innemu klubowi z regionu ta sztuka się już nie udała. Do II ligi awansowała później jeszcze Olimpia Grudziądz i Lech Rypin, ale przy zdecydowanie większym udziale zawodników z innych regionów kraju. Do tego grona dołączy prawdopodobnie w najbliższych dniach Elana Toruń, ale wychowanków klubu szukać tam ze świecą.
Zawisza dokonał tego i ciągle jest to dla mnie ogromnym powodem do dumy. I powinno być powodem do dumy całej niebiesko-czarnej społeczności.
Klub stanął przed pytaniem: co dalej? Można było kontynuować ten model klubu oparty na wychowankach i graczach z regionu. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę z ogromnego głodu Ekstraklasy w Bydgoszczy, po wielu latach jej dotkliwego braku. Rok wcześniej zakończyła się przebudowa stadionu Zawiszy, który czekał by ugościć najlepsze ekipy piłkarskie w Polsce. Rozpoczęły się rozmowy na temat wspólnej spółki piłkarskiej z miastem Bydgoszczą, którą reprezentował wtedy prezydent
Konstanty Dombrowicz. Miał on wiele obiekcji wobec tego projektu i nie palił się do współpracy. Ale presja społeczna i medialna była ogromna. Prawnicy obu stron miesiącami przesyłali sobie kolejne wersje statutu spółki. Stowarzyszenie miało przekazać II-ligowy klub bez długów razem z kilkoma rocznikami młodzieży szkolącej się w klubie. Ostatecznie przez obie strony została podjęta ta trudna decyzja o współpracy. W gronie osób decyzyjnych w Stowarzyszeniu nie było pełnej jednomyślności co do słuszności tego wyboru. Istniały obawy, że powierzenie klubu miastu może się źle skończyć. Przyznaję, że byłym w gronie osób, które uznały, że trzeba spróbować. Czułem, że cała bydgoska społeczność kibiców piłkarskich nam nie wybaczy, jeżeli nie podejmiemy takiej próby. Trzeba było zaryzykować. Ryzyko staraliśmy się minimalizować jak się dało poprzez utrzymanie minimalnych udziałów w spółce oraz zapisy w jej statucie, które gwarantować miały brak możliwości przeniesienia zespołu do innego miasta, bram możliwości przenoszenia klub z innego miasta, do innego miasta czy możliwość odkupienia klubu za 1 złotówkę w przypadku plajty.
Piłkarski Zawisza w rękach ratusza.
Większościowy pakiet udziałów w spółce przejęło miasto i próbowało zarządzać spółką jak potrafiło, czyli generalnie kiepsko. Żeby awansować po 2 latach do I ligi w czerwcu 2012 roku trzeba było znowu sięgnąć po sprawdzonych ludzi ze Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza, którzy już wcześniej robili awans z Zawiszą. To było dzieło zakończone przez prezesa
Bogdana Pultyna, Jacka Jankowskiego,
Marcina Jałochę, Piotra Burlikowskiego. Awans na zaplecze Ekstraklasy stał się faktem.
Wtedy miasto podjęło decyzję o sprzedaży większości swoich akcji Radosławowi Osuchowi. To prezydent Bruski wybierał tego partnera biznesowego i to on jemu bezkrytycznie zaufał. Dlaczego do dzisiaj nie ma zamiaru wziąć nawet części odpowiedzialności za fiasko tego projektu?
Biznesmen z Poznania pierwsze co zrobił, to odstrzelił cały zarząd będący autorem awansu, który znał wielu ludzi, spore grono lokalnych sponsorów. I zaczął rządzić sam. Po 5 latach rządów w Zawiszy Radosław Osuch skonfliktował się z całym środowiskiem Zawiszy i został sam na placu boju. Zabrał ze sobą Puchar Polski wywalczony głównie za pieniądze z dotacji miejskich i do tej pory nikt nie wie gdzie on się znajduje. Sprzedał wszystkich zawodników, także młodzież, która miała jakąkolwiek wartość rynkową w tym momencie i z tymi pieniędzmi zniknął. W ten sposób z Bydgoszczy wyprowadzono ogromne piłkarskie aktywa, których odbudowa potrwa pewnie z dekadę. Nie zgłosił nawet do rozgrywek I ligi zespołu, bo mimo totalnej wyprzedaży zawodników spółka posiadała ogromne długi.
Nikt nie był w stanie skutecznie kontrolować papierów i finansów spółki, gdyż prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski dobrowolnie zrzekł się możliwości kontrolnych w spółce przekazując prawo do desygnowania jednego członka przez miasto. Czy tego także nie żałuje i nie poczuwa się do naprawienia konsekwencji tej decyzji? Potem widząc, że Radosław Osuch jest całkowicie niewiarygodny próbował prosić go o łaskawe zainteresowanie losami Zawiszy czy o zwrot Pucharu, ale ponieważ sam pozbył się formalnego wpływu na spółkę został mówiąc kolokwialnie olany przez "zbawcę Zawiszy, który dawno zajmował się już innymi interesami. Dla niego Zawisza był tylko kolejnym złotym interesem zrobionym na naiwniakach z Bydgoszczy. Ale dla wielu ludzi w Bydgoszczy pozostał ważny. Niestety nie dla obecnego prezydenta tego miasta.
Konflikt nie do rozwiązania.
W Bydgoszcz powstał ogromny konflikt, na rozwiązanie którego nikt już nie miał pomysłu. Osucha nie było już w Bydgoszczy. W konflikcie funkcjonowały 0generalnie już tylko 3 podmioty. Miasto z prezydentem Bruskim na czele, kibice, którzy od 2,5 roku bojkotowali mecze Zawiszy oraz Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza.
Ten trzeci podmiot nie miał już żadnego wpływu na rozwój wydarzeń. Na przestrzeni lat 2009-2017 stracił prawie wszystkie posiadane aktywa wypracowane przez kilka wcześniejszych lat pracy. II ligowy zespół, kilkuset wychowanków Stracił też dostęp do stadionu, dostęp do obiektów treningowych.
Nad Stowarzyszeniem Piłkarskim Zawisza dokonał się medialny sąd, a w zasadzie bardziej lincz. Nie udowodniono żadnej winy Stowarzyszenia w tej aferze, bo jej nie było, SP Zawisza zajęło się w tych latach szkoleniem młodych bydgoszczan, ale najwygodniejszym rozwiązaniem dla miasta i lokalnych mediów okazało się wrzucenie SP Zawisza do jednego worka z ogólnie pojętym "środowiskiem kiboli". To pojęcie stało się wytrychem, który miał pozwalać w białych rękawiczkach doprowadzić do degradacji klubu na samo dno, do 8 ligi.
W tym momencie Zarząd SP Zawisza z jego prezesem,
Krzysztofem Bessem na czele stanął przed trudną misją zorganizowania od podstaw nowego zespołu i klubu zdolnego do rywalizacji w B-klasie. Bez żadnego wsparcia instytucjonalnego. Zamiast użalać się na sobą wziął się do tej tytanicznej pracy. I dzisiaj, po awansie do V ligi można już powiedzieć, że zdał ten egzamin celująco. Do odbudowy klubu przyłożyło swoje ręce i portfele całe środowisko kibicowskie Zawiszy, zbierając składki, organizując zbiórki publiczne w Bydgoszczy, regionie i za granicą. To jest praca, której nie docenią pewnie media, ale ja tej pracy nie zapomnę i zawsze będę im za to wdzięczny. Oni ocalili klub, który został wcześniej zlinczowany. Nigdy nie zapomnę
Jerzego Mickusia chodzącego po trybunach w Potulicach i zbierającego do puszki datki na Zawiszę. Nigdy nie zapomnę pracy
Stanisława Żołnowskiego, Adama Bułata, Marka Gaczkowskiego. którzy byli wszędzie gdzie trzeba było coś załatwić. Ta lista jest bardzo długa. W pamięci pozostaną twarze kibiców, którzy zawsze w B-klasie i A-klasie zdzierali gardła, żeby pomóc dopingiem Zawiszy w kolejnych zwycięstwach.
Kibice są jak żywioł, jak rzeka.
Czasami wzbiera i wylewa niosąc zniszczenie. Taka jest jej natura. Największe rzeki trudno ujarzmić, tak jak trudno ujarzmić największe grupy kibicowskie w kraju. Zawisza nie jest pod tym względem wyjątkiem.
Rzeka powoduje czasami problemy, ale generalnie niesie ze sobą wodę, źródło życia. Wystarczy przejechać się na pustynię, żeby zobaczyć czym jest brak wody. Bez kibiców spółka WKS Zawisza skonała w ciągu 2,5 roku. Wystarczy zobaczyć na smutne fotki trybun z okresu bojkotu, żeby zrozumieć jak nie należy zarządzać klubem. Nikt normalny nie wpada na pomysł, żeby zlikwidować rzekę. Każdy stara się ją z lepszym lub gorszym skutkiem ujarzmić, ale nikt nie próbuje jej likwidować. U nas spróbowano. Dialog został zamknięty. Wyproszono grupę najbardziej zagorzałych kibiców ze stadionu i potem ze zdziwieniem przyglądano się jak ten projekt kona przy pustawych trybunach. Wyjątkowo głupio postąpiono. To naprawdę dało się przewidzieć.
Naśladowcy niezłomnego Zawiszy Czarnego.
Po upadku spółki Osucha Zawisza się jednak nie poddał.
Można powiedzieć, że piłkarski Zawisza swoją inspirację czerpał z postaci swojego patrona, legendarnego rycerza Zawszy Czarnego, który po każdym ciosie podnosił się by walczyć dalej. Dlatego stał się żywą legendą. Piłkarski Zawisza również staje się legendą na naszych oczach. Środowisko kibicowskie całej polski zdaje sobie sprawę z tego co dzieje się w Bydgoszczy. Mogą nawet nienawidzić Zawiszę, ale zawsze będą go szanować, bo niezłomna walka musi rodzić szacunek. Nie ma innego wyjścia.
Najczęściej piszę o naszych piłkarzach, statystykach, o piłce. Generalnie to jest moja pasja.
Po awansie Zawiszy do V ligi czuję się zobowiązany poświęcić ten tekst prezesowi
Krzysztofowi Bessowi oraz wszystkim jego współpracownikom i niezłomnym kibicom Zawiszy. Jestem dumny z tego, że kibicuję klubowi, który posiada takich ludzi.
Klub to nie pieniądze. Klub to ludzie.
Nigdy nie rozumiał tego Radosław Osuch, do dzisiaj nie rozumie tego prezydent Bruski i nie docenia tej pracy. Właściwie braku słów, żeby docenić pracę człowieka, który zebrał to wszystko do kupy. Prezes Krzysztof Bess przez kilka już lat ciężkiej charytatywnej pracy godzi zarządzanie swoją firmą i Zawiszą. Nie promuje bynajmniej przy tym zupełnie swojej firmy, choć byłoby to w tych okolicznościach zupełnie zrozumiałe.
|
Krzysztof Bess, prezes SP Zawisza Bydgoszcz, współwłaściciel rodzinnej firmy Besspol. |
Dzisiaj uświadomiłem sobie, że nawet nie znam nazwy firmy zarządzanej przez
Krzysztofa Bessa. Być może też jej nie znacie. Widocznie jest na tyle skromny, że nie uważa za stosowne odbierać rekompensatę za swoją pracę na rzecz Zawiszy w jakiejkolwiek formie. Może on uważa, że jemu nie wypada, ale mi wypada. Zachęcam więc Was do odwiedzenia strony fimy
Besspol. Jeżeli jest zarządzana tak jak piłkarski Zawisza, to na pewno działa jak w zegarku, bo tak działa od 2 lat Zawisza.
Dzisiaj w Potulicach świętujemy awans podczas meczu z Tucholanką i dziękujemy wszystkim, którym podziękowania się rzeczywiście należą.
Jesienią "podziękujemy" przy urnach wyborczych pozostałym. Każdemu według zasług. Dzisiaj Zawisza nie staje przed bydgoszczanami z pustymi rękoma, ale z dwoma sportowymi awansami. Być może zwykli bydgoszczanie to docenią? A może już się stęsknili za wizytami na Gdańskiej 163. Podczas wyborów każdy może dołożyć swoją cegiełkę do odbudowy piłkarskiego Zawiszy.
czytaj też:
Wyprowadzono ten ludzki kapitał z miasta w białych rękawiczkach....