poniedziałek, 2 listopada 2015

Zmarła trzecia ofiara feralnej imprezy na UTP. Czy na Zawiszy mogło dojść do jeszcze większej tragedii?

Lokalne, bydgoskie media poinformowały, że dzisiaj w szpitalu zmarła trzecia osoba feralnej imprezy, na której bawili się studenci Uniwersytetu Technologiczno - Przyrodniczego. Tragedia, szczególnie dla rodzin ofiar jest tak dotkliwa, że nie ma najmniejszego sensu silić się jakiekolwiek słowa współczucia czy pociechy.

Mnie jednak nurtuje pytanie, czy wyciągnięte zostaną w Bydgoszczy wnioski płynące z fatalnej organizacji tej imprezy masowej. Dlaczego piszę o tym na blogu dotyczącym Zawiszy Bydgoszcz? Opinia publiczna dawno zapomniała już o wydarzeniach będących początkiem bojkotu spotkań Zawiszy, ale wielu kibiców nie zapomniało. Tamte wydarzenia również wynikały z fatalnej organizacji imprezy masowej. Niestety do dzisiaj nic nie wiadomo o wnioskach wyciągniętych z wydarzeń sprzed prawie 2 lat, a oficjalna wersja znana opinii publicznej mówi, że spora część materiałów z monitoringu zaginęła. Materiały, które miały być podstawą do analizy wydarzeń i wyciągania wniosków podobno zaginęły.

Ale po kolei.

23 listopada 2013 roku Zawisza Bydgoszcz rozgrywał swoje spotkanie z Widzewem Łódź. Po decyzji wojewody Kujawsko - Pomorskiego, pani Ewy Mess, zamknięta została największa trybuna na stadionie zajmowana zazwyczaj przez najbardziej zagorzałych fanów (trybuna B). W efekcie tej decyzji grupie kibiców sprzedawano bilety na trybunę "C"  znajdującą się na północnym łuku. Ta trybuna zajmowana była w tamtym okresie (wtedy, bo teraz porasta mchem, jako, że nikt tam na meczach od dawna już nie siedzi) przez zwyczajnych kibiców, rodziny z dziećmi, kobiety. Podczas feralnego listopadowego spotkania wszystkie te grupy kibiców wymieszane były na trybunie C.

W trakcie spotkania okazało się, że z bardzo dużym opóźnieniem dotarli pod stadion kibice ŁKS-u zaprzyjaźnieni z kibicami Zawiszy. Według zeznań kibiców byli oni bezprawnie przetrzymywani po drodze przez policję przez kilka godzin. W końcu części z nich udało się dotrzeć, ale tutaj pojawił się kolejny problem. Klub odmówił sprzedaży biletów fanom ŁKS-u w formie imiennej przedsprzedaży stosowanej z powodzeniem w większości klubów piłkarskich, które nie chcą mieć problemów z dużymi, zorganizowanymi grupami kibiców. Dlaczego nie sprzedano biletów kibicom z Łodzi tydzień wcześniej? Faktem jest, że ludziom zaczęły pod kasami puszczać nerwy, bo nie ma możliwości sprzedaży kilkuset biletów w krótkim czasie. Właśnie takim nerwowym sytuacjom ma w założeniach zapobiegać przedsprzedaż. Organizator spotkania postanowił postąpić inaczej.

Na wszystkich stadionach w kraju organizatorzy nie zapraszają policji na stadion już przed meczem, ponieważ mają świadomość, że wygenerować może to niepotrzebne napięcia. Policja reaguje wyłącznie w razie potrzeby na wezwanie organizatora, a jeżeli nic się nie dzieje policja ma być niewidoczna. Takie są standardy. W Bydgoszczy na długo przed rozpoczęciem zamieszek siły policyjne paradowały dumnie koło sektora kibiców. Nie wpisuje się to we współczesne standardy bezpieczeństwa. Niektórzy nazywają to po prostu niepotrzebną prowokacją.

W 42 minucie meczu z Widzewem policja znajdowała się bezpośrednio na trybunach, mimo spokojnej atmosfery co zarejestrowały kamery Canal +.




Niestety, na przepychankach kibiców ŁKS-u z ochroną pod kasami się nie skończyło. Kibice Zawiszy postanowili wyjść ze stadionu na znak solidarności ze swoimi przyjaciółmi z Łodzi i ....okazało się, że wąskie wyjścia zostały zablokowane przez policję. Co gorsza, kilka tysięcy ludzi  wychodzących ze stadionu nie miało świadomości, że wyjścia są zablokowane. Zadziałał efekt napierającego z tyłu tłumu i z przodu zrobiło się bardzo tłoczno. W tłumie było bardzo blisko wybuchu paniki. Bardzo przypomina to nieszczęśliwy korytarz na UTP na którym śmierć poniosły 3 młode osoby.


W tłumie stłoczonym w wąskim przejściu na Zawiszy było sporo kobiet, dzieci, osób starszych. Tragedia wisiała na włosku, a policja ....strzelała w tym czasie do tłumu  bydgoszczan. To nie jest jakiś ponury żart. Ktoś, kto tego nie przeżył nie uwierzy, a mainstreamowe media o tym nie pisały. Jeden z uczestników tego wydarzenia stracił od uderzenia gumowej policyjnej kuli oko, trudno zatem zaprzeczać. Takie sytuacje gdy tłum napiera z tyłu zdarzają się często na koncertach, są one również bardzo niebezpieczne, ale na koncertach przynajmniej policja nie strzela do ludzi. Na szczęście w tłumie znalazło się trochę przytomnych osób. Widziałem kibiców wyprowadzających z tłumu kobiety, a nawet wynoszących dzieci, które nie mogły już swobodnie oddychać. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wydarzenia z tego dnia powinny zostać dokładnie przeanalizowane, a osoby podejmujące decyzje o takim sposobie organizacji imprezy i przeprowadzenia policyjnej akcji powinny ponieść odpowiedzialność adekwatną do zaistniałego w efekcie tych działań zagrożenia.  Jednak zamiast poważnego dochodzenia bydgoszczanie doczekali się jedynie informacji, że materiały wideo monitoringu są niekompletne. Nie jest łatwo uwierzyć, że akurat wtedy popsuł się nowy monitoring stadionowy zakupiony przez miasto, z pieniędzy podatników, a jednocześnie nie ma policyjnych materiałów, które przecież były równolegle rejestrowane przez mobilne, policyjne kamery. Tych nagrań do dzisiaj nie ujawniono, prokuratura nie postawiła żadnych zarzutów organizatorom, osobom dowodzącym akcjom policyjną ani personalnie funkcjonariuszom strzelającym przecież ludziom prosto w twarz.

Funkcjonariusze policji byli po meczu dumni ze swojego zachowania. Tłumaczyli, że ich działanie zapobiegło konfrontacji z kibicami Widzewa. Jednak kibice Widzewa byli dobre 150 metrów dalej.  Czy strzelanie do tłumu, w którym były kobiety i dzieci, usiłującego w panice opuścić stadion przez jedyne wyjście ewakuacyjne to rzeczywiście dobra decyzja?

Tędy próbowali opuszczać stadion kibice 23 listopada 2013.


Według władz nie ma problemu. Ale niestety problemy są. Bezkarność policji strzelającej ludziom w twarze jest wyraźnym sygnałem dla innych funkcjonariuszy, że takie zachowania będą tolerowane. Nie ma wyciągania konsekwencji, to w efekcie zjawisko narasta.

W maju 2015 roku z policyjnej broni ginie kibic w Knurowie ugodzony  kulą w tętnicę szyjną. Pisały o tym obszernie media, np:

"Kibice ujawnili nagranie wideo, na którym widać ten moment. Policjanci użyli broni gładkolufowej. Mężczyzna dostaje kulą, która rozrywa mu tętnicę. Przez kilkadziesiąt metrów ucieka brocząc krwią. Traci przytomność i upada. Zmarł godzinę później w szpitalu. Miał 27 lat. Osierocił syna."

Trzeba było śmierci człowieka ugodzonego policyjną kulą, żeby zainteresować problemem media. Sposobem reagowania bydgoskiej policji media nie zainteresowały się do dzisiaj, a mija 709 dni od tego dnia. 

Problemu nie bagatelizuje jednak grupa kibiców domagających się od prawie 2 lat przeprowadzenia uczciwego śledztwa. Większość kibiców odwiedzająca wcześniej stadion Zawiszy przestała chodzić na mecze. Jedni traktując to jako formę protestu, inni przestali chodzić znudzeni niemrawą atmosferą opustoszałego stadionu. Obiekt zmodernizowany za 100 milionów zł z publicznych pieniądzy od 23 miesięcy świeci pustkami podczas spotkań bydgoskiego Zawiszy. To kolejny problem, ale już na osobny tekst.

Kibic Zawiszy ugodzony policyjną kulą w wyniku tego wydarzenia podupadał na zdrowiu i zmarł jak donosił w luty 2015 roku Portal Kujawski. Czy przejęły się tym bydgoskie media? Czy przejął się tym organizator meczu? Czy okoliczności wydarzeń jakie miały miejsce 23 listopada 2013 roku na stadionie Zawiszy doczekają się kiedykolwiek wyjaśnienia? Czy zmiana władzy w kraju umożliwi podjęcie śledztwa zamiecionego przed prawie 2 laty pod dywan?
Sprawa jest poważna, bo jeżeli policja strzela z gładkolufowej broni do tłumu obywateli, w którym znajdują się kobiety i dzieci, to nie wolno przechodzić nad tym do porządku dziennego.

Zaniedbania w organizacji imprez masowych nie powinny się przytrafiać, bo konsekwencje mogą być tragiczne. Ale jeżeli już się przytrafiły, to powinny być wyjaśnione przez uprawnione do tego organy państwowej władzy. Jeżeli nie zostały wyjaśnione, to rodzi się pytanie, czy władze stoją jeszcze po stronie swoich obywateli, czy zajmują się tuszowaniem niewygodnych faktów. To musi powodować spadek zaufania obywateli do swojego państwa. Nowy parlament to nowe władze i nowe nadzieje. Być może materiały video z 23 listopada 2013 wcale nie zaginęły? Może  nowe władze potrafią je "odnaleźć"?
Jeżeli w gronie nowo wybranych parlamentarzystów są osoby mogące przyczynić się do wyjaśnienia tej sprawy to apelujmy o podjęcie takich działań. Pamięć o zmarłym koledze powinna być wystarczającą motywacją.

Problemy dotyczące bydgoskiego bojkotu wykraczają oczywiście poza sferę samych tylko wydarzeń z 23 listopada 2013.

czytaj też:
120 wyjazdowe zwycięstwo Zawiszy. Lotnik Warszawa najskuteczniejszy. 

Obecna, przykra sytuacja w klubie skutecznie zniechęca do angażowania się w cokolwiek większość ludzi. Jestem od lat zaangażowany emocjonalnie w życie i funkcjonowanie tego klubu. Od prawie 10 lat prowadzę stronę zawisza1946.pl i bazę danych o piłce. Ale od prawie 2 lat nie chodzę na spotkania swojego klubu. Tysiące ludzi w Bydgoszczy tak jak mnie, pozbawiono na wiele miesięcy, a może nawet lat, przeżywania ich ogromnej pasji. To jest bardzo przykre, a dodatkowo dla miasta promocyjnie bardzo niekorzystne. Jednak władze nie dostrzegają tego problemu, nie podejmują żadnych działań. Prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski podpisał w dodatku już podczas trwania konfliktu kolejną umowę z władzami spółki WKS Zawisza, umożliwiającą  jej dalsze funkcjonowanie bez wpływów z biletów. Innymi słowy, prezydent postanowił zapłacić za to, za co nie mają zamiaru płacić obywatele i jednocześnie podatnicy mieszkający w Bydgoszczy.
Trudno się dziwić spadającemu ciągle poparciu dla jego partii. Jak widać obywatelska przestała już być. Pozostała obywatelska jedynie z nazwy. Obywatelski to jest bojkot spotkań Zawiszy.

Pisanie o Zawiszy przestało mieć większy sens i smak. Zaprasza za to do czytania mojego bloga o piłce. Dwa lata bojkotu nie zniszczyły doszczętnie mojej pasji do futbolu. Skierowała się ona jedynie na bardziej neutralne tematy. Zapraszam na mojego nowego bloga: 

Futbol w liczbach: Ile dzieli nas od Europy, czyli średnie frekwencje na stadionach w Polsce.


Klub piłkarski, żeby mógł normalnie funkcjonować buduje całymi latami wokół zespołu i każdego nadchodzącego meczu pozytywną atmosferę. Sam mecz jest tylko dopełnieniem tych emocji. Bez tej "gry wstępnej" i bez tych pozytywnych emocji nigdy Zawisza nie stanie się ponownie kultowym klubem dla miasta i połowy regionu.

Piłka nożna bez kibiców nie istnieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz