wtorek, 27 lipca 2021

Rozstania po awansie do III ligi



W ostatnich tygodniach władze klubu informują o zmianach w kadrze Zawiszy. Uwagę kibiców przykuwają oczywiście transfery zawodników przychodzących do klubu, ale zanim na dobre zaczniemy ekscytować się nowym , III-ligowym sezonem, chciałbym zatrzymać się na chwilę na zawodnikach odchodzących z klubu.

Odbudowa Zawiszy od B-klasy - zawodnicy z ponad 20 spotkaniami ligowymi.



 Dlaczego wydaje mi się to ważne? Wiele zawdzięczymy tym zawodnikom. 


https://twitter.com/SPZawisza1946/status/1417928443770048523?s=20

Bartosz Stoppel jest zawodnikiem, który przez kilka sezonów dowodził defensywą Zawiszy. Przywdział koszulkę z Zetką na piersi w B-klasie, gdy oprócz wiary w sukces nie było nic. Nawet właśnego boiska do treningu. Rozegrał dla Zawiszy 81 ligowych spotkań, W obecnej erze odbudowy Zawiszy od B-klasy więcej spotkań ligowych rozegrał tylko Adrian Brzeziński. Bartek Stoppel pozostanie w mojej pamięci jako jedna z ikon tego okresu. Gdyby miał 10 centrymetrów więcej, to pewnie nawet w obecnym wieku pozostałby w kadrze Zawiszy, żeby przy swoim doświadczeniu być rezerwową opcją gdyby młodzież na środku obrony nam nie wypaliła w zderzeniu z III-ligą. Na stopera w III lidze Bartek jest niestety za niski. W momencie gdy to piszę nie wiemy jeszcze jak będą wyglądały boki obrony. Oczkowski i Prejs w zasadzie nie mają wartościowych rywali na swoich pozycjach. Z tego wnioskuję, że jeszcze nie ogłoszono wszystkich transferów. Inaczej Bartek na pewno by został jako rezerwa na prawy bok blloku obronnego. Z mojej strony słowa uznania dla Bartka za wkład w odbudowę klubu. Ogromny wkład.

Jan Stypczyński Bronił nie za wiele, ale począwszy od B-klasy był do dyspozycji trenera i rywalizował o miejsce w kadrze. Jest jeszcze młody. Dzięki przygodzie z Zawiszą zadebiutował w IV lidze, gdzie nie jest już postacią zupełnie anonimową. Dzieki Janek.

Dawid Deresiewicz w 37 spotkaniach pomiędzy A-klasą i IV ligą pomagał w odbudowie klubu. Zapamiętam go jako solidnego zawodnika, który nie schodził poniżej swojego poziomu.

Natan Zniszczol w IV lidze debiutował już w barwach Unii Janikowo. Jako młodzieżowiec w wielu spotkaniach Zawiszy odegrał wazną rolę. Spodziewałem się jeszcze bardziej dynamicznego rozwoju tego zawodnika w niebiesko-czarnych barwach. Kontuzja kolana na pewno nie pomogła mu optymalnie wykorzystać czas młodzieżowca, który właśnie minął. W kontekście awansu Zawiszy do III w klubie oceniono, że Natan nie będzie w stanie jako senior rywalizować o miejsce w składzie. Zgadzam się, że dla obu stron będzie lepiej gdy Natan znajdzie miejsce w jakimś solidnym IV ligowym klubie i dalej będzie pracował nad swoim piłarskim rozwojem. 

Kamil Czyżniewski zapisał razem z Zawiszą kolejną dobrą kartę. Po awansie z Pomorzaninem dołożył kolejny awans do III ligi razem z Zawiszą. Rok po roku. Myślę, że ten zawodnik nie będzie miał problemu ze znalezieniem pracodawcy wśród IV-ligowców planujących walkę o awans. Gdyby poprawił jakość dośrodkowań, to może włodarze Zawiszy dali by mu szanse na pokazanie się w III lidze?  Grał już  przecież kiedyś w II lidze zachodniej w barwach Elany. W obecnej formie zgadzam się z decyzją klubu. Potrzebujemy jeszcze więcej jakości w lewym sektorze boiska. 

Jay Jaskólski nie miał tak dobrej wiosny by zapracować na III-ligowy kontrakt w Zawiszy. Rzeczywiście zdarzyło mu się kilka bezbarwnych spotkań. Trochę za dużo. W linii pomocy w Zawiszy jest na tyle dużo jakości, że nie wystarczyło miejsca dla Jaya. Nie zmienia to faktu, że w mojej ocenie to był najlepszy sezon w wykonaniu tego zawodnika. Dwa sezony temu strzelił w IV lidze 12 goli dla Pogoni Mogilno, ale 20 zwycięstw na 29 spotkań tego zawodnika i awans z Zawiszą do III ligi to jest w mojej ocenie bardziej wartościowy rezultat. 5 goli tego pomocnika w obecnym sezonie i 6 asyst to też są przyzwoite liczby. Nie wystarczyło na III-ligowy kontrakt, ale bez wątpienia Jay może uznać ten sezon za udany. Pytanie czy tego zawodnika nie warto było zatrzymać w klubie i poobserwować jego rozwój na wypożyczeniu. Być może takie scenariusze nie są w ogóle rozważane ze względu na koszty. 



Jay ma 24 lata i prawdopodobnie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Na pewno dał się pozytywnie zapamiętać jako kreatywny ruchliwy pomocnik. 


Patryk Kozłowski przychodząc do Zawiszy był zawodnikiem całkowice anonimowym. Tutaj przebił się do składu i wywalczył awans z Zawiszą do IV oraz III ligi. Z grona graczy, z których Zawisza zrezygnował po awansie do III ligi chyba najbardziej będzie mi brakowało właśnie Patryka. Wiosną złapał naprawdę dobrą formę, był w gazie. 9 razy wychodził wiosną w podstawowym składzie. Kozłowski był pomocnikiem, ktorego Marcin Łukaszewski wynalazł gdzieś na wschodnich rubieżach regionu w zespole Zjednoczonych Piotrków Kujawski. Sądziłem, że dostanie szanse w III lidze. Wydaje mi się, że w jego przypadku można jeszcze mówić o pewnym potencjale rozwojowym, który by uzasadniał dalsze inwestowanie Zawiszy w tego chłopaka. Ale może się nie znam. W każdym razie jego gra dała mi sporo pozytywnych emocji. Wiele razy potrafił poderwać zespół ciekawą akcją. Szkoda, że nie mamy jeszcze rezerw gdzie Patryk mógłby jeszcze się wykazać. Takie rozstania to zawsze przykra sprawa, ale trzeba iść do przodu. 

Dzięki chłopaki. 

Analizując ubytki warto jeszcze wspomnieć o transferze Michała Oczkowskiego do Wisły Płock. Młodzieżowy bramkarz Zawiszy swoją dobrą grą zapracował na kontrakt do solidnego klubu Ekstraklasy. Cieszę się, że Zawisza nie robił problemu z tego transferu, bo to jest wyraźny sygnał dla reszty zawodników, że jeżeli pokażą się z dobrej strony i zapracują na transfer w górę, to nikt nie będzie im rzucał kłód pod nogi. Klub zawsze jest w stanie znaleźć nowych zawodników o dobrym potencjale rozwojowym i w nich inwestować a dla Michała taka okazja mogła by się szybko nie powtórzyć. Gratulacje. 

Z drugiej strony trudno z całą pewnością powiedzieć czy ten ruch na pewno wyjdzie Michałowi na dobre. Jeżeli nie przebije się do kadry ekstraklasowego zespołu to będzie grał w IV-ligowy rezerwach. W Zawiszy miałby jako młodzieżowiec pewne miejsce na placu w III lidze i łapałby cenne minuty doświadczenia. Nie wiem czy to nie byłaby pewniejsza droga pilarskiego rozwoju dla tego zawodnika. Zobaczymy jak to się potoczy. Oczywiście trzymam kciuki za udaną rywalizację Michała w Wiśle. Powodzenia Michał. Daj z siebie 100%. 


Poniżej jeszcze teks wklejony z oficjalnej strony.

https://zawiszabydgoszcz.pl/home/aktualnosci/pozegnania-przyszedl-czas/

20210720 - official

 Pożegnania przyszedł czas

Bartosz Stoppel, Dawid Deresiewicz, Natan Zniszczol, Kamil Czyżniewski, Janek Stypczyński, Jay Jaskólski i Patryk Kozłowski nie będą reprezentować barw Zawiszy Bydgoszcz w przyszłym sezonie, podał klub we wtorek (20 lipca).

Wszyscy odchodzący walnie przyczynili się do sukcesów Zawiszy w minionych sezonach. 37-letni Bartosz Stoppel zaliczył z klubem wszystkie awanse od B-klasy, w której występował w niebiesko-czarnych barwach od wygranego 3:1 meczu z Zorzą Ślesin (10 września 2016 roku).

Dawida Deresiewicza kibice zapamiętają z przepięknego gola, którego zdobył na boisku przy ul. Sielskiej w meczu klasy okręgowej, gdy przypieczętował zwycięstwo 3:1 nad Radzynianką Radzyń Chełmiński celnym strzałem lewą nogą z prawego narożnika pola karnego w samo okienko bramki gości.

23-letni Patryk Kozłowski występował w Zawiszy od jesieni 2018 roku. Debiutował 11 sierpnia w wyjazdowym, wygranym 1:0 meczu z Promieniem Kowalewo Pomorskie. Szybko zyskał sympatię kibiców. Strzelił wtedy sześć goli i został wybrany w głosowaniu zawodnikiem rundy jesiennej 2018.

Zarząd klubu podziękował wszystkim odchodzącym zawodnikom za dotychczasową współpracę i życzy powodzenia w poszukiwaniu nowych miejsc na futbolowej mapie Polski.

środa, 14 lipca 2021

Trener Kołc: Chciałbym grać o najwyższe cele

Wywiad z terenrem Piotrem Kołcem po awansie do III ligi z Zawiszą Bydgoszcz. Bardzo ciekawy wywiad. Postanowiłem wrzucić tutaj, bo na archiwach oficjalnej strony ciężko coś wygrzebać po czasie

Oryginalny tekst pochodzi : zawiszabydgoszcz.pl


Trener Kołc: Chciałbym grać o najwyższe cele


– Musimy jako klub obrać cel: może to być gra o awans, o pierwszą ósemkę albo o utrzymanie. Będziemy rozmawiać i dyskutować, co możemy osiągnąć. Zależne jest to w dużej mierze od organizacji i finansów – mówi szkoleniowiec Zawiszy, Piotr Kołc.

Kilka tygodni temu przed meczem we Włocławku powiedział Pan: „jesteśmy najlepszą drużyną w tej lidze”. Miał Pan rację, ale było ciężko…

Oj było. Obserwatorzy, kibice porównywali tę rundę do jesiennej, a wiosną w „grupie mistrzowskiej” było siedem najsilniejszych drużyn i każdy chciał wygrać z każdym. Do tego, wiosnę rozpoczęliśmy z pozycji lidera i poważnie zaczęto myśleć o awansie. Jesienią chyba nie do końca wszyscy sobie zdawali sprawę, że będziemy walczyć o awans. Było więcej luzu. W drugiej rundzie pojawiła się presja i te naturalne, większe obciążenia psychiczne. Pracowaliśmy bardzo intensywnie i jestem szczęśliwy, że udało się zakończyć tę walkę powodzeniem.

Co się wydarzyło we Włocławku?

Zagraliśmy bardzo słaby mecz. Nie będę owijał w bawełnę i czarował, że gdybyśmy nie stracili bramki w pierwszej połowie, to byłoby inaczej. Byliśmy słabo dysponowani. Dostaliśmy gola po stałym fragmencie gry, rzucie z autu, choć doskonale wiedzieliśmy, jak Włocłavia je wykonuje. Może nie trafiłem ze składem, ale w tamtym momencie wydawało mi się, że ustawienie jest optymalne. Gospodarze byli bardzo zdyscyplinowani i zaangażowani. Wykorzystali swoje atuty. Przy pierwszej bramce nie ustrzegliśmy się błędu. Po przerwie straciliśmy drugiego gola, który praktycznie zamknął mecz. Narobiliśmy sobie dużego bałaganu. Tego dnia byliśmy po prostu słabsi.

Kolejny kluczowy mecz z Chemikiem i znowu bez gola. Remis 0:0 oznaczał stratę dwóch punktów, która dała Włocłavii szansę na wyprzedzenie Zawiszy w tabeli…

Uważam, że zagraliśmy dobre spotkanie. Pierwszy kwadrans był bardzo dobry, ale nie udokumentowaliśmy tego bramką. Gol ustawiłby mecz. Przecież w kolejnych spotkaniach strzelaliśmy mnóstwo goli. Analizy dały nam możliwość wprowadzenia korekt. Dobrze je wdrożyliśmy i był znaczący progres. Gdybyśmy zdobyli gola w pierwszej połowie spotkania z Chemikiem, to byśmy ten mecz wygrali.

Wróćmy do początku 2021 roku. Spytam przewrotnie, nie żałuje Pan tego, co się stało 19 stycznia?

Absolutnie nie żałuję. Wszystko, co sobie zakładaliśmy, wykonaliśmy. Przychodząc do klubu, nigdy człowiek nie jest pewien, czy decyzja jest właściwa, czy nie. To, co wie w dniu podpisania kontraktu i co sobie wtedy wyobrażał, po pół roku okazuje się zupełnie czymś innym. Jestem szczęśliwy, że w swoje CV wpisałem dobry wynik. Człowiek jest głodny sukcesów i chce przeć do przodu. I ja taki jestem. Zawisza Bydgoszcz to wspaniała marka i wielkie tradycje. Powiem szczerze, że pracy w żadnym innym klubie na piątym poziomie rozgrywek bym nie podjął. Tu widzę przyszłość.

Jeszcze dwa lata temu był Pan piłkarzem. Trudno było przenieść się na ławkę trenerską?

Dla mnie to była w pełni świadoma i przygotowana decyzja. Ja mógłbym jeszcze teraz grać w piłkę na poziomie trzeciej, a nawet drugiej ligi. Spokojnie dwa lata mógłbym występować na boisku. Ale uciekałby mi czas, który poświęciłem na szkolenie trenerskie. Podjąłem taką decyzję już w Gryfie Wejherowo. Grałem i pełniłem funkcję asystenta. W Sokole Ostróda dostałem propozycję pracy grającego trenera i podjąłem się wyzwania, odrzucając nawet lepszą ofertą czysto piłkarską, bo wiedziałem, co chcę robić w przyszłości. Gdyby to była oferta z ekstraklasy, to może jeszcze bym grał.

W Ostródzie łączyłem grę z funkcją pierwszego trenera, choć nie było to łatwe i zdałem sobie sprawę, że kontynuować się tego nie da.

Dlaczego Zawisza?

Na tamtą chwilę była to jedyna oferta. Przyszła w momencie, kiedy sztab, w którym pracowałem, odszedł z Podbeskidzia Bielsko-Biała. Miałem takie trochę wymuszone wakacje. Mieszkanie w Bielsku było opłacone do końca stycznia i tam spędzałem czas z rodziną. Zadzwonił wtedy do mnie trener Krzysztof Brede i uprzedził, że będzie kontaktował się ze mną dyrektor sportowy Zawiszy Bydgoszcz, bo klub szuka młodego, perspektywicznego trenera. Dwa dni rozmawialiśmy z Marcinem Łukaszewskim telefonicznie. Zostałem zaproszony na spotkanie z zarządem. Tak jak już powiedziałem, gdyby to był inny klub czwartoligowy, to bym się nie zgodził. Ale powtórzę, Zawisza to klub z tradycjami, możliwościami organizacyjnymi i w dużym mieście. Wszystko, co usłyszałem, przekonało mnie do pracy.

Jakim stylem gra Zawisza Piotra Kołca?

Jest to styl ofensywny. Bardzo agresywny w dobrym tego słowa znaczeniu. Nasz wysoki pressing jest skuteczny. Preferujemy szybki odbiór po stracie piłki. Staraliśmy się grać piłką. Często byliśmy do tego zmuszani, bo przeciwnicy chowali się za podwójną gardą. Progres był widoczny z meczu na mecz. Taki miałem odsłuch, ale sam też widziałem, jak ciężko chłopcy pracują i dostosowują się do zupełnie nowych dla nich metod treningowych. W pierwszych tygodniach było może niezadowolenie. W piłce przecież nie da się zrobić postępu w miesiąc czy dwa. Piłka jest procesem. Im więcej jest czasu, tym więcej schematów można wprowadzić i wypracować powtarzalne zachowanie.


Mierzyłem się z takimi przemyśleniami, że być może za dużo wymagam od tych chłopaków. Pracowałem przecież w ekstraklasie, a tu mieliśmy piąty poziom rozgrywkowy. To są bardzo zdolni chłopcy, ale jednak to zupełnie inne przyzwyczajenia. Widzę, jakie są różnice w poruszaniu się czy operowaniu piłką. Bardzo ważnym aspektem jest też praca zawodowa.


Pojawiły się też nowinki taktyczne. Często, gdy atakowaliście, w obronie zostawało dwóch zawodników, a gdy przechodziliście do defensywy, to dostępu do bramki broniła linia stworzona z pięciu zawodników. Taktyka zmieniała się w czasie gry…


W nowoczesnej piłce bardzo ważne są fazy przejściowe z ataku do obrony i na odwrót. Gdy atakujemy, jesteśmy odkryci i uczymy się dobrze organizować grę po stracie piłki. Dlatego skupiamy się na szybkim odbiorze, bądź skutecznym przerwaniu akcji przeciwnika już w zalążku, aby odbudować ustawienie. Ta organizacja gry wyglądała dobrze. Traciliśmy mało goli. Kilka po stałych fragmentach. Nie udało się ustrzec błędów indywidualnych, ale to wynikało z naszej odważnej gry. Wyznaję zasadę, że lepiej bronić wysoko z dala od własnej bramki. To kosztuje więcej pracy na boisku, dlatego musieliśmy intensywnie pracować nad tym, żeby być przygotowanymi fizycznie.


Przygotowywaliście specjalnie pod konkretnego przeciwnika?


Mieliśmy przygotowane różne schematy. Szukaliśmy słabych punktów. Analizowaliśmy konkretnego zawodnika, jego słabe strony i w tym sektorze, gdzie on grał, staraliśmy się robić sobie przewagę. Pracowaliśmy nad stałymi fragmentami gry, konstruowaniem akcji…


Wiem, że nie wszystkie drużyny robiły analizę naszej gry, ale my byliśmy przygotowani. Z drugiej strony pracowaliśmy też nad grą obronną. Chociaż mecz z Mogilnem pokazał, że indywidualny błąd może przesądzić o powodzeniu akcji przeciwnika. Wiedzieliśmy, jak w polu karnym przy rzucie rożnym zachowuje się Antek Krajnyk, a jednak strzelił gola głową, mimo asysty Ariela Jastrzembskiego.


Skoro poruszył Pan wątek meczu z Pogonią. Ostatnie spotkanie w sezonie, które trzeba wygrać, aby być pewnym awansu. A jest 0:2. Co wtedy myślał trener Piotr Kołc?


Będę szczery. Nie znałem wyniku we Włocławku. Miałem nawet błędną informację, że Włocłavia prowadzi 2:1, co dawało jej awans. Nastała chwila zwątpienia. Usiadłem na ławce obok kierownika drużyny i poprosiłem go, żeby sprawdził, co tam się dzieje. Na to mój asystent Paweł Kawalec mówi, że Izbica prowadzi 2:0. Poprosiłem, żeby sprawdził jeszcze raz, bo mi coś nie gra. Potwierdził. Do tego gospodarze nie wykorzystali tam karnego. Wtedy lekko zeszło ze mnie ciśnienie. Ale wierzyłem, że jesteśmy w stanie odbić mecz i odrobić straty. Jak strzeliliśmy na 1:2, a potem na 2:2, już wtedy wiedziałem, że awansujemy.


Zawodnicy znali wynik. Powiedzieli im na boisku chłopacy z Mogilna. I bardzo mnie cieszy postawa moich piłkarzy. Wciąż dążyli do zwycięstwa. Nie odpuścili. Przecież jeszcze w 95. minucie mieliśmy sytuację bramkową.


Przyznam, że ten mecz kosztował mnie dużo stresu. Ale powtórzę, cała runda rozgrywana była już pod presją awansu.


Po meczu poszedł Pan do kibiców, by świętować awans razem z nimi. W Zawiszy jesteśmy przekonani, że kibice to dwunasty zawodnik. Czuł Pan ich wsparcie z trybun?


Jestem szczęśliwy, że jestem w klubie, gdzie są tak oddani fani. W momencie, gdy przegrywaliśmy 2:0 z Pogonią Mogilno, ani przez moment nie usłyszeliśmy z trybun negatywnej reakcji, tylko wsparcie do końca spotkania. Po meczu zostałem poproszony o wejście na trybunę wraz z zespołem, było to niesamowite uczucie, zobaczyć tak szczęśliwych ludzi, którzy docenili to, co zrobiliśmy. To jest coś pięknego. Mam już nawet swoją ulubiona przyśpiewkę, którą wraz z kibicami zaśpiewaliśmy. Z tego miejsca dziękuje im za wsparcie i wierzę, że przyniesiemy im jeszcze wiele radości.


O co powalczycie w trzeciej lidze?


Zawsze chciałbym grać o najwyższe cele. Zadam zarządowi to pytanie, jakie cele stawiają przede mną, przed drużyną. Musimy jako klub ten cel obrać. Może to być gra o awans, o pierwszą ósemkę albo o utrzymanie. Za wcześnie, by o tym mówić. Mamy jeszcze za dużo znaków zapytania. Rozmawiamy z zawodnikami. Będziemy rozmawiać i dyskutować, co możemy osiągnąć. Zależne jest to w dużej mierze od organizacji i finansów. Mamy rozeznanie, jakie w III lidze są budżety w innych klubach.


Potrzeba nam piłkarzy ogranych minimum na poziomie trzeciej ligi, a realnie z doświadczeniem w II lidze. Mamy fajny zespół, ale niedoświadczony. Gra w III lidze to ogromny skok jakościowy. Podam przykład naszego sparingu z Legią II Warszawa, drużyną z czołówki trzeciej grupy III ligi z zawodnikami, którzy trenowali z trenowali z pierwszym zespołem. Wygraliśmy 2:1 i graliśmy bardzo dobrze. W pojedynczych spotkaniach bylibyśmy sobie w stanie poradzić, ale na dystansie bardzo trudno utrzymać tę jakość, a sezon jest długi.


Na pewno trzeba ciężko pracować. Powtarzam zawodnikom, że jak się zrobi coś dla piłki, to piłka odda z nawiązką.


Będą wzmocnienia?


Wszyscy trenerzy chcą pracować z jak najlepszymi zawodnikami. W kadrze musi być też konkurencja. Najlepiej, gdy na jedną pozycję jest rywalizacja dwóch, trzech piłkarzy. Nasza drużyna jest bardzo młoda. Wzmocnienia to też szansa na szybszy proces doskonalenia dla tych, którzy chcą się rozwijać.


Jak się trenerowi podoba Bydgoszcz?


Bydgoszcz to duże miasto, jak mój rodzinny Gdańsk, więc łatwo mi się przystosować do życia tutaj. Słabo się jeździ po mieście. Dużo dziur w jezdniach, remonty, objazdy, zamknięte drogi. Na zwiedzanie tak naprawdę nie miałem jeszcze czasu.

 


Mój krótki komentarz. Decyzja o zmianie sztabu szkoleniowego w zimie była trochę szokująca dla kibiców. Zawisza był liderem. Dzisiaj jesteśmy po awansie do III ligi, ale gra niebiesko-czarnych nie zawsze budziła zachwyt. Widać było, że zespół jest w przebudowie, przestawia się na inne założenia taktyczne. Zdecydowanie poprawił grę w obronie. Jesienią tracił średnio 1.19 gola na mecz,   natomiast średnia z wiosny to już tylko 0.71 straconego gola na mecz, mimo gry w trudniejszej grupie "mistrzowskiej". Kilku zawodników złapało jakby więcej wiatru w żagle. (szerzej innym razem). Nadal trudno jednoznacznie ocenić czy  decyzja o zmianie trenera była opytmalna. Odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero w nadchodzącym sezonie, gdy zobaczymy jak Zawisza prezentuje się w starciach z III-ligowymi rywalami. Ciekawe czy uda się zachować trzon kadry opartej na wychowankach i graczach z regionu, czy też zaczną dominować wzomcnienia armią zaciężną. Nie daj to Bóg. Osoba dyrektora sportowego, Marcina Łukaszewskiego jest dla mnie pewną gwarancją, że Zawiszę dalej będziemy budować na swoich ludziach, na zawiszackim charakterze, wprowadzając coraz więcej własnych wychowanków. Marzy mi się powtórzenie historii gry kilka lat temu Zawisza awansował do II ligi zachodniej i się w niej utrzymał posiadając zespół oparty na swoich ludziach. Awans do I ligi wymagał już solidnych wzmocnień z zewnątrz, ale II liga to był jeszcze solidny trzon zespołu oparty na "swoich". Awans do III ligi brzmi może poważnie, ale to jest ciągle szansa na zebranie wychowanków rozproszonych ciągle po kraju. Udało się pozyskać Mielcarka, Żylińskiego, Sochania, ogranych wyżej wychowanków ze sporym potencjalem dalszego rozwoju. Jest jeszcze spora grupa wychowanków, którzy mogą Zawiszę z powodzeniem wzmacniać w III , II, I lidze czy nawet Ektraklasie. Oby było ich jak najwięcej na Gdańskiej. To zawsze przyciąga kibiców na trybuny. Są pozycje na których ciężko będzie coś wymyśleć bez zewnętrznych wzmocnień. 

Trzeba też mieć świadomość, że czekają nas mecze o prymat w regionie z Elaną. Olimpią czy  Unią. Trzeba mądrze wyważyć pomiędzy chęcią grania wychowankami, a  chęcią zbudowania mocnego zespołu na warunki III ligi. Przyznam, że z niesamowitymi emocjami czekam na doniesienia o przedłużeniach kontraktów i nowych zawodnikach. Teraz decyduje się o co Zawisza będzie grał od sierpnia. To jest czas Marcina Łukaszewskiego. Trzymam kciuki.