Miasto bez sternika?
Prezydent Bydgoszcz w piśmie do radnych pyta o to jakiemu innemu zarządcy miejskich obiektów sportowych ma wypowiedzieć umowę, żeby Zawisza mógł wrócić na bydgoskie obiekty. Czytając takie pytania zachodzę w głowę jak to możliwe, że piłkarski Zawisza funkcjonował w Bydgoszczy nieprzerwanie przez kilkadziesiąt lat i jakoś znajdowało się miejsce dla młodzieży i seniorów. Co takiego się stało, że teraz się nie mieścimy na miejskich obiektach? Przecież zewsząd słychać narzekanie, że młodzież trudno oderwać od komputera czy smartfona, że młodzi nie garną się do treningów. Czy kiedyś trenowało ich mniej? Przecież w okresie największego rozwoju Bydgoszcz miała prawie 400 tysięcy mieszkańców i proporcjonalnie więcej młodzieży. Obecnie ubyło kilkadziesiąt tysięcy bydgoszczan w stosunku do tej liczby.
Przybyło w Bydgoszczy młodzieży, że się nie mieścimy?
Młodzież garnąca się do grania w piłkę z pewnością jest w stanie zmieścić się na istniejących obiektach sportowych. Jeżeli zarządca z jakiś powodów nie radzi sobie z zarządzaniem powierzonym mu mieniem, to przecież można go zmienić. Co to za właściciel, który mówi, że jest bezradny wobec oporu obecnego zarządcy obiektów na Gdańskiej czyli CWZS. Jeżeli z zarządcą jest problem to się go zmienia. Nie potrafię sobie wyobrazić takiej sytuacji, że zarządca, któremu powierzono zarządzanie kamienicą olewa właściciela kamienicy, który mówi, że w mieszkaniu nr 1 na parterze ma mieszkać wskazana przez niego osoba i ustala sobie jak będzie zarządzał nieruchomością wbrew woli właściciela.To jest absurd. Taki zarządca byłby zwolniony w ciągu 5 minut.
Prawda jest taka, że prezydent Bruski nie chce Zawiszy w Bydgoszczy i zasłania się decyzjami CWZS-u (zarządcy obiektów na Gdańskiej 163). Ale takie postawienie sprawy przez niego pokazuje jak traktuje zarządzanie miejskim mieniem. Jeżeli jest tak samo bezradny wobec prezesów miejskich spółek, to trudno się dziwić, że takie przykładowo wodociągi przez lata uchodziły za państwo w państwo w państwie, a ich prezes za gościa nie do ruszenia. Być może bydgoszczanie zaczynają dostrzegać i kojarzyć te fakty i będą chcieli bezradnego (czy udającego bezradnego) prezydenta zastąpić kimś bardziej decyzyjnym.
To jest dziecinada, ze strony Prezydenta. Radnym może nie wypada mówić do niego prosto, jak do dziecka, ale mi wypada. Nie musi nikomu w CWZS łamać kręgosłupa. Wystarczy, że powie mu, żeby znalazł rozwiązanie wskazanego problemu, albo będzie musiał znaleźć kogoś innego, kto będzie potrafił znaleźć rozwiązanie. Tak to działa w biznesie, nieskuteczni są eliminowani. Tak samo może to zadziałać podczas wyborów prezydenckich. Jeżeli prezydent nie potrafi rozwiązać jednego problemu, drugiego, trzeciego i dziesiątego, to rośnie grupa ludzi, którzy odczuwają potrzebę zmiany prezydenta na kogoś, kto będzie potrafił. Być może tak ten mechanizm zadziała. Zadziałał już wiele razy.
Kolejna kwestia. Prezydent Rafał Bruski ma bardzo niestety paskudny nawyk. Gdy ktoś podnosi jakiś z wielu bydgoskich nierozwiązanych problemów jego odpowiedzią jest pytanie skąd wziąć na to pieniądze, albo jak ten problem rozwiązać.
Do cholery jasnej. Za to prezydent bierze grubą kasę, żeby sam znajdował sposoby rozwiązywania problemów, zamiast przerzucać te zadanie na innych. Rolą Radnych czy innych bydgoszczan nie jest wskazywanie źródła pieniędzy czy gotowych rozwiązań. Czasami ludzie to robią, ale generalnie jest to rola dobrego gospodarza miasta, że potrafi znajdować rozwiązania. Bierze za to kasę, zatrudnia setki ludzi i ma potrafić między innymi rozwiązywać problemy. Podpowiem: błędne jest założenie, że obiekty miejskie użyczane są klubom na wyłączność. Jeżeli mamy 4 miejskie obiekty, a więcej niż 4 kluby, to trzeba wypracować mechanizm ich wspólnego użytkowania. Ale to nie jest nic nowego. BKS przez lata funkcjonował na obiektach na Gdańskiej razem z Zawiszą. Wisła Fordon grała na Sielskiej na przemian z BKS-em. To nie jest tak, że "niedasię". Da się, tylko potrzeba dobrej woli.
Prezydent powinien znajdować rozwiązania zamiast generować problemy. Irytujące to jest, że ogromna grupa bydgoszczan próbuje odbudować legendarny, bydgoski klub, a prezydent Bydgoszczy rzuca tylko kłody pod nogi. O co chodzi? Czy tak powinno działać miasto? Tyle się mówi o wielkiej wartości oddolnych inicjatyw i o potrzebie jej wspierania przez samorządy, a prezydent Bydgoszczy ignoruje i przeszkadza jak tylko może w realizacji jednej z największych społecznych inicjatyw w Bydgoszczy w ostatnich latach.
Kolejna kwestia. Prezydent Bruski żąda od Radnych pisemnych gwarancji bezpieczeństwa dla wszystkich korzystających z obiektów, gdyby miały być użyczane Zawiszy oraz „wzięcia odpowiedzialności za możliwe szkody o charakterze materialnym i niematerialnym”.. To zdanie jest chyba najbardziej absurdalne ze wszystkich. Dlaczego tak uważam?
Władze Bydgoszczy ciągle podejmują decyzje o ogromnych skutkach finansowych przy których naprawa płotu czy uszkodzonej kamery monitoringu to drobiazg. Czy prezydent Bruski weźmie odpowiedzialność za zmarnowanie wielu milionów z bydgoskiej kasy na ślizgawkę miejską w postaci Torbydu? Czy weźmie na siebie odpowiedzialność za opóźnienia wielu miejskich inwestycji, gdzie chodzi o dziesiątki milionów złotych? Czy weźmie odpowiedzialność za straty spalarni, gdy zabraknie śmieci do spalania, co jest już prognozowane? Czy zapłaci za coś ze swojej kasy? Prawdopodobnie nie. Dlaczego oczekuje, że ktoś będzie udzielał gwarancji na pokrycie ewentualnych strat spowodowanych innymi decyzjami?
Jeżeli Rada Miasta oczekuje rozwiązania problemu Zawiszy, to ma to zostać wykonane i koniec. Bez marudzenia.
Życie miasta wygląda tak, że to Rada Miasta decyduje o budżecie, o sposobie wydatkowania kasy. Jeżeli apeluje o znalezienie miejsca na sportowych obiektach dla jednego z klubów będących piłkarską ikoną miasta to prezydent ma to wykonać i kropka. Jeżeli sabotuje takie decyzje, to oznacza, że jest uzurpatorem, bo traktuje Bydgoszcz jak swoją własność, a tak nie jest. Bydgoszcz jest własnością bydgoszczan.
Czytaj też: Powiatowiejąca Bydgoszcz. Zabrakło odwagi.
Z drugiej strony zastanawiające jest dlaczego prezydent oczekuje jakiś specjalnych gwarancji od jednego z klubów. Może powinien traktować wszystkich na równych zasadach?
Z trzeciej strony zastanawia mnie dlaczego taki niepokój wzbudza w nim Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza. Przez wszystkie lata gdy SP Zawisza zarządzało piłkarskim zespołem Zawiszy na stadionie na Gdańskiej 163 nie doszło do żadnego poważnego incydentu związanego z bezpieczeństwem imprezy masowej.
Linki, z zadymy z Widzem, które podsyła prezydent Bruski Radnym dotyczą spotkania, którego organizatorem był inny podmiot niż SP Zawisza. Zadyma w 2010 roku odbyła się gdy klubem zarządzała miejska Spółka WKS Zawisza, a zadyma w 2013 roku odbyła się gdy klubem zarządzał Radosław Osuch. Przy zabezpieczeniu obu spotkań popełniono zresztą karygodne błędy, które sam na tym blogu kilka razy wskazywałem. Więcej o tym przeczytać możesz na przykład tutaj.
Warto zauważyć, że SP Zawisza nie miało wpływu na uniknięcie tych błędów, bo nie organizowało tych spotkań. W okresie poprzedzającym powstanie miejskiej spółki WKS Zawisza SA, czyli do czerwca roku 2009 Stowarzyszenie Piłkarskie zorganizowało kilkadziesiąt spotkań na Gdańskiej i podczas wszystkich z nich udało się uniknąć błędów przy organizacji, skutkujących tak poważnymi konsekwencjami. Czy to nie jest bezczelność, że nieudolnością innych organizatorów spotkań ( w tym miejskiej spółki WKS Zawisza) próbuje się obarczyć Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza?
Myślę, że jest zupełnie odwrotnie. Fakty pokazują, że Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza okazało się skutecznym organizatorem meczów piłkarskich i to jest najlepsza gwarancja. Lepsza niż pisemna. To są fakty dokonane. Kilka lat organizacji spotkań piłkarskich przez SP Zawisza i żadnej zadymy. Można powiedzieć, że organizacja spotkań przez SP Zawisza, to wręcz najlepsza rękojmia spokoju.